Śmierć przez AI
- Dlaczego prezentacje PowerPoint potrafią bardziej zaszkodzić handlowcom, niż im pomóc w sprzedaży?
- Kiedy automatyzacja sprzedaży jest złym pomysłem?
- Jakie mogą być konsekwencje stosowania botów na LinkedIn?
Dawno, dawno temu... używałem sformułowania „śmierć przez PowerPoint”. Były to czasy, w których handlowcy zachwycili się możliwościami pokazywania klientom atrakcyjnych prezentacji. Po prawdzie nie tylko handlowcy. Na każdej konferencji mówcy pokazywali piękne slajdy. Do tej pory to robią. I nic w tym złego, dopóki jest to efektywne, a nie tylko efektowne. Dokładnie tak samo jest z robotyzacją/automatyzacją/AI.
Mechanizm jest zawsze taki sam
Dlaczego sprzedawcy lubowali się w prezentacjach multimedialnych? Zapewne z kilku powodów. Pewnie każdy miłośnik .ppt miał ich swój indywidualny zestaw.
Niektórzy handlowcy, sami będąc estetami, przenosili to na klientów i wychodzili z założenia, że chcą oni widzieć ładne obrazki i wykresy. Część zrzucała z siebie odpowiedzialność za efekt działań sprzedażowych. W znajomej firmie mają handlowca, który co poniedziałek siada do PowerPoint i kilka godzin zastanawia się „co by tu jeszcze poprawić”. Oczywiście, żeby zwiększyć wyniki sprzedaży. Ale czy zastanawia się w taki sam sposób nad sobą?
To chyba najgorsza sytuacja, w której handlowiec hołduje zasadom działań pozornych. Jest niesamowicie zapracowany, pot się z niego leje – tak szybko biega z tą pustą taczką. A wyniku jak nie było, tak nie ma. A gdy ktoś, na przykład przełożony, zatrzyma go, żeby zapytać „jak idzie?”, pokazuje swoją spoconą twarz na dowód jak ciężko pracuje.
Niektórzy – wracając do powodów tworzenia prezentacji PowerPoint – wychodzą z założenia, że klient nie może tylko usłyszeć, musi również zobaczyć. No bo przecież wiemy, że ludzie dzielą się na wzrokowców, słuchowców i kinestetyków. Inni – i to jest przerażające – traktują taką prezentację jako własny spis treści, żeby wiedzieli, co powiedzieć. Bez tego całkiem się pogubią, co pokazuje, jak bardzo są nieprzygotowani. Część osób wychodzi z założenia, że przygniecenie ilością informacji (które wklejają na slajdy) doda im wiarygodności.
Pewne jest jedno. Każde zachowanie da się zracjonalizować. Ale nie takie jest zadanie myślącego krytycznie człowieka. Zadaniem takiej osoby jest próba sfalsyfikowania każdego działania. Wystarczy tylko jeden dowód na to, że coś nie jest tym, czym (wbrew faktom) chcemy, żeby było. Mimo wielu „dowodów” przeciwnych.
Wykorzystałeś swój limit bezpłatnych treści
Pozostałe 70% artykułu dostępne jest dla zalogowanych użytkowników portalu. Zaloguj się, wybierz plan abonamentowy albo kup dostęp do artykułu/dokumentu.