Jak utrzymać uwagę rozmówcy podczas prezentacji oferty?
W latach 90. ubiegłego wieku byliśmy lepiej skoncentrowani i potrafiliśmy poświęcać nawet ponad 30 sekund na zupełnie nowe komunikaty, jakie do nas docierały. Dotyczyło to reklam, ulotek, rozmów na ulicach czy coraz powszechniejszych telefonów. Przestrzeń informacyjna jednak coraz bardziej się zagęszczała i obecnie nie jesteśmy w stanie poświęcić więcej niż 12 sekund nowym informacjom. Jak w takim razie prezentować, aby rozmówca był skupiony na tym, co mówimy?
Na początek warto sobie zdać sprawę z tego, ile słów tak naprawdę jesteśmy w stanie przekazać w trakcie rozmowy czy prezentacji, a ile z nich jest w stanie zdekodować nasz rozmówca. Otóż średnio wypowiadamy pomiędzy 250 a 300 słów na minutę. Z taką szybkością średnio też czytamy. A ile słów możemy przyjąć? Jak się okazuje – dwa razy tyle. Wielu z nas doświadczało tego na studiach. Wykład jako forma prezentacyjna jest uznawany za najmniej efektywny, choć jego plusem jest możliwość przekazania treści dużej liczbie słuchaczy w dość krótkim czasie. Co się jednak z nami działo w trakcie wykładów? Myśli odpływały, a nasz umysł szukał sobie zajęcia, aby wypełnić lukę, której nie był w stanie pokryć niezbyt absorbujący wykładowca. Na konferencjach z neurobiologii spotkałem się z danymi, które mówią, że tracimy uwagę odbiorców po około 20 minutach od rozpoczęcia wystąpienia (czy to przypadek, że słynna platforma TEDx dopuszcza wyłącznie wystąpienia o takiej długości?). Po tym czasie, jeśli nie dojdzie do zaangażowania widza, jego myśli przeniosą się do telefonu komórkowego, wspomnień albo rozmyślań o kimś z publiczności. Co więcej, w dzisiejszych czasach koncentracja nie jest naszą mocną stroną. Ma to uwarunkowania ewolucyjne, a ponadto w psychologii wyróżnia się 4 funkcje procesów skupiania uwagi:
- selektywność – umysł wybiera jeden bodziec do stymulacji kosztem innych. Dzięki temu jesteśmy w stanie funkcjonować w złożonym środowisku, gdzie np. hałas przeplata się z szeroką paletą barw;
- czujność – wyczekujemy na odpowiedni „sygnał”, a pomijamy tzw. szum, tak jak nasi przodkowie słyszeli odgłos pękającej gałęzi, który mógł oznaczać zbliżanie się drapieżnika, a nie wsłuchiwali się w śpiew ptaków;
- przeszukiwanie – wzrokiem poszukujemy głównie tych elementów, które mogą nas zainteresować. Kiedyś przeczesywaliśmy w ten sposób okolicę w poszukiwaniu jedzenia, dzisiaj przeglądamy kanały informacyjne;
- kontrola czynności jednoczesnych – nie ma problemu, gdy łączymy mało wymagające czynności (np. gdy słuchamy i piszemy). Zaczynamy natomiast tracić kontrolę, łącząc dwie wymagające koncentracji czynności (np. chcemy jednocześnie słuchać rozmówcy i odpisać na SMS-a).
Większość z nas bombarduje się bodźcami, obrazami i zbędnymi informacjami, co często zakłóca powyższe funkcje procesów skupiania uwagi. Dodajmy do tego jeszcze takie czynniki dekoncentrujące, jak: zła dieta, niewyspanie, przemęczenie, brak picia wody itp. W trakcie prezentacji oferty dokładamy do tego jeszcze kilka błędów, które mogą bardzo przeszkadzać w naszym odbiorze. Te najczęstsze to:
- Monolog – jakże częsta przypadłość, która wiąże się z gadatliwością niektórych sprzedawców. Co więcej, niektórzy uznają ją za atrybut, bo „nikt tak jak on nie potrafi przegadać klienta”. Bardzo często efekty tego można spotkać w sprzedaży telefonicznej, gdzie czasami przez kilka minut nie możemy dojść do głosu, tylko słuchamy wywodu na temat pakietów internetowych albo ubezpieczenia. Trudno się dziwić, że tacy sprzedawcy z powodzeniem są zastępowani botem – nagranie i komputerowe odtwarzanie narracji wychodzi o wiele taniej, a skuteczność jest niemal porównywalna...
- Nieodpowiednie narzędzia – do dzisiaj pamiętam, jak oglądaliśmy z małżonką samochód w jednym z salonów, podszedł do nas sprzedawca i chcąc z nami porozmawiać, odciągnął nas od modelu, który przykuł naszą uwagę. Zawiedzeni, usiedliśmy przy biurku, pozostając myślami przy oglądanym jeszcze przed chwilą obiekcie. Prezentacja oparta na tabelce i zdjęciach nie przyniosła niestety oczekiwanego efektu...
- Niedopasowanie – kogo słucha nam się najlepiej? Zdecydowanie osoby o temperamencie zbliżonym do naszego. Kiedy sami mówimy raczej cicho, to głośny rozmówca jest na dłuższą metę męczący. To samo dotyczy szybkości mówienia i towarzyszącej mu komunikacji niewerbalnej. Trudno jest słuchać kogoś, kto z twarzą pokerzysty tłumaczy mi swoje rozwiązania, gdy ja nie mogę przestać kręcić się na krześle...
Wykorzystałeś swój limit bezpłatnych treści
Pozostałe 63% artykułu dostępne jest dla zalogowanych użytkowników portalu. Zaloguj się, wybierz plan abonamentowy albo kup dostęp do artykułu/dokumentu.