Pierwiastek RL9
- Jak z osiągnięć Roberta Lewandowskiego wyciągnąć wnioski dla siebie, by skuteczniej zarządzać własną karierą?
- Dlaczego nie warto bać się zmian?
- W jaki sposób detale budują naszą zawodową wartość?
Gooooooooooool! Nareszcie udało mu się... Rekord, o którym mówili, że nigdy nie zostanie pobity, należy teraz do niego!” Muszę przyznać, że kiedy oglądam bramkę Lewandowskiego w meczu z Augsburgiem, za każdym razem ciarki przebiegają mi po plecak. W tym meczu strzelił swój 41. gol w sezonie, czego nie udało się zrobić nikomu wcześniej w całej historii niemieckiej Bundesligi. Walczył o ten niesamowity rekord wspaniale, do ostatniej minuty ostatniego meczu. Dał kibicom niesamowite emocje i powód do dumy. Co zapewnił sobie? W sposób symboliczny dodał kolejny wartościowy eksponat do kolekcji osiągnięć.
Konsekwencja, z jaką to robi, jego postawa i nastawienie mogą dać nieoczywisty efekt. Nauczyć odpowiedniego podejścia. I to nie tylko piłkarzy lub sportowców, ale wszystkich profesjonalistów. Każdy z nas pewnie choć raz zadał sobie jedno z pytań: „Kiedy jest najlepszy czas na rozwój kompetencji?”, „Jak radzić sobie ze stresem i błędami?”, „Czy work-life balance jest potrzebny, jeśli chcemy odnieść sukces?”, „Kiedy zmienić otoczenie?”, „Jak rozmawiać z szefostwem?”.
Wyszukanie w biografii Roberta odpowiedzi pokazuje, jak wzbogacić swoją zawodową tablicę Mendelejewa o pierwiastek RL9 i w rezultacie skuteczniej zarządzać własną karierą.
Zmiana pracy i otoczenia
Najlepszy piłkarz świata według FIFA swoją karierą zarządzał bardzo świadomie. Kariera to bowiem coś więcej niż samodoskonalenie, koncentracja i właściwa dieta. To przede wszystkim środowisko, które tworzy korzystny grunt dla celów i ambicji. Idealnie, gdy jest bardziej ambitne niż ty sam, a dzięki temu pozytywnie stymulujące. Takie właśnie zawodowe otoczenie pozwoliło Lewandowskiemu harmonijnie się rozwijać. Warto prześledzić ścieżkę naszych dotychczasowych pracodawców i same momenty zmian. Lewandowski w wieku 18 lat grał już w Legii Warszawa. Była to co prawda druga drużyna stołecznego zespołu. Jednak Legia to Legia. Najbardziej utytułowana polska drużyna i dobra trampolina do lig zagranicznych. Niestety doznał groźnej kontuzji i „wojskowi” z niego zrezygnowali, nie dając szansy.
Mimo ogromnego rozgoryczenia Lewy nie zawiesił butów na kołku i zrobił dwa kroki w tył, zasilając szeregi podwarszawskiego Znicza Pruszków, który reprezentował wówczas trzecią klasę rozgrywkową. Tam szybko wrócił do formy, a dzięki imponującej strzeleckiej passie zwrócił uwagę topowych klubów z Ekstraklasy. Były to: Lech Poznań, wspomniana Legia oraz Wisła Kraków. Lewandowski ze swoim menedżerem Cezarym Kucharskim wybrali Lecha. Piłkarz nie chciał udowadniać na siłę Legii, że się pomyliła, nie wybrał też bardzo mocnej kadrowo Wisły. Chciał grać. Został napastnikiem drużyny ambitnej, budowanej na ambitnych graczach. Robert był mądrze wprowadzany do składu, nie został wyeksploatowany ani poddany nadmiernej, wypalającej presji. Dobrze trafił. Poznaniacy z Lewandowskim w składzie odnieśli sukces, a na byłego gracza Znicza uwagę zwrócili skauci europejskich klubów. Nastąpił kolejny career define moment. Mimo bardzo korzystnych finansowo ofert z Ukrainy i Anglii najlepszy polski napastnik wybrał niemiecką Borussię Dortmund. Była to drużyna z ambicjami, z młodym charyzmatycznym trenerem Jurgenem Kloppem. Raz jeszcze chcę podkreślić – zawodnik z menedżerem nie kierowali się wtedy pieniędzmi. Nie dyskontowali sukcesu krótkowzroczną decyzją. Po raz kolejny wybrali bardzo mądrze. Napastnik zrobił ogromny postęp i ukazał światu swój talent. Dwa mistrzostwa Niemiec, tytuł króla strzelców Bundesligi, finał Ligi Mistrzów to tylko niektóre sukcesy Roberta w żółto-czarnych barwach.
Nadszedł czas na kolejny krok. Tym razem najtrudniejszy. Gdzie miał trafić już nie jako nastolatek, ale jako gwiazda futbolu? Pomimo propozycji z elitarnych lig – od Hiszpanii po Anglię – kapitan reprezentacji Polski pozostał w Niemczech. Wybrał Bayern Monachium, najbardziej utytułowany i najlepiej zarządzany klub w Bundeslidze. Nie zmieniał kraju, kultury, języka. Zasilił szeregi klubu, z którym udanie przez lata rywalizował. Bayern to był pewniak. To klub, który musi być pierwszy. To jego DNA. Wiadomo więc było, że zapewni mu on warunki do sięgania po trofea, do strzelania goli, warunki, aby został tym, kim jest teraz – najlepszym piłkarzem świata.
Myślicie, że ta historia ciebie nie dotyczy? Otóż dotyczy! Możesz mieć talent, umiejętności i ambicję – będą one jednak niczym bez korzystnego, wspierającego środowiska, w którym może w pełni zrealizować się koncepcja win-win. Firma dostaje wymierną wartość, a pracownik rozwija się i wzmacnia.
Czy w ogóle jednak warto zmieniać pracodawcę? Warto! Wyjście ze strefy komfortu, rozwój, większa szansa na sukces – to właściwa motywacja. Przy zmianie pracodawcy nie powinniśmy kierować się zemstą ani w ogóle emocjami. Główną motywacją nie powinny być też pieniądze. Sukcesu bowiem nie da się kupić – ani w piłce, ani w biznesie. Istotnym elementem due diligence w procesie wyboru nowego pracodawcy powinna być analiza środowiska i atmosfery pracy; tego, jak artykułowane są cele firmy i jak przebiega sama rekrutacja. Ciekawych wniosków dostarczy nawet to, jak zestawiony jest zarząd. Możemy wtedy ocenić, czy akcenty są dobrze zbalansowane. I wreszcie... jaki jest pomysł na ciebie w nowym układzie. Świadomość decyzji musi bowiem występować po obu stronach rekrutacyjnego równania.
Wykorzystałeś swój limit bezpłatnych treści
Pozostałe 62% artykułu dostępne jest dla zalogowanych użytkowników portalu. Zaloguj się, wybierz plan abonamentowy albo kup dostęp do artykułu/dokumentu.