W teatrze sprzedaży
Życie biznesowe oferuje ci różne role oraz wiele możliwości stanięcia przed ludźmi na scenie. Inną rolę ma ekspert czy specjalista w danej dziedzinie, a inną lider zespołu czy prezes firmy. Dokładnie jak w życiu aktora. Mamy różne role i związane z tym wymagania oraz rodzaje teatrów: drastyczny, komedii, lalek, a także dla dzieci. Jest również opera czy balet.
Wybór teatru pociąga za sobą nie tylko format, w jakim gra aktor, ale także widownię, z jaką się spotka. Widownia warszawskiego Teatru Komedia znacząco różni się od widowni Nowego Teatru i sztuk Krzysztofa Warlikowskiego. Choć z pewnością jest wielu widzów, którzy bywają w obu tych teatrach.
W biznesie w zależności od twojej roli i celów odbiorcami mogą być klienci, pracownicy czy branżowa społeczność. Sceną może być spotkanie z nimi w formie krótkiej prezentacji, wystąpienia, webinary, a także pojawianie się w mediach tradycyjnych czy Internecie. Twoją sceną może również być regularnie prowadzona komunikacja w mediach społecznościowych. Każda scena to określony kontekst, widownia oraz oczekiwania. Wchodząc na scenę, możesz spodziewać się widowni, która przyszła z określoną intencją. Ludzie mają prawo wygwizdać aktora, który miał bawić, podczas gdy z komedii robi dramat.
Co powstrzymuje cię przed stanięciem na scenie?
Wybór teatru i roli to pierwszy z ważnych kroków, który daje ramy i format dla publicznego pokazania się. Wiele osób decyduje się na określony teatr, ale nigdy nie staje na scenie. Wcale nie uważam, że każdy ma taki obowiązek. Statystyki mediów społecznościowych jasno pokazują, że większość użytkowników to konsumenci (podglądacze), a nie twórcy treści. Po pierwsze dlatego, że daje to przestrzeń dla osób, które działają w myśl zasady: „nie znam się, ale się wypowiem”. Po drugie, bierne konsumowanie sprawia, że tracisz umiejętność tworzenia i realnego wpływu na rzeczywistość.
Spotykam wielu ekspertów poszczególnych dziedzin biznesu czy prezesów i liderów zespołów, którzy wiedzą, że silna marka osobista jest dźwignią dla ich biznesowych celów, a mimo to nie robią choćby małego kroku w stronę sceny. Znajdują przy tym wiele wymówek, które znasz z autopsji: brak wiedzy, umiejętności, a przede wszystkim brak czasu. Każdy świadomie decydujący o sobie człowiek ma czas na to, na co chce mieć. Jeżeli nie znalazłeś czasu na ważną dla ciebie sprawę, to znaczy, że zdecydowałeś i wybrałeś inaczej.
Co zatem powstrzymuje cię przed aktywnym publikowaniem w social mediach, do których każdy ma darmowy dostęp? Przed nagrywaniem podcastów, wideo czy krótkich stories? Brak umiejętności czy wiedzy?
Z mojego doświadczenia wynika coś zgoła innego. Wiedza leży na ulicy. Mamy dostęp do większej wiedzy (w dużej części darmowy) niż kiedykolwiek wcześniej. Internet pozwala przyswajać nieograniczone pokłady wiedzy i oszukiwać się, że to zmienia rzeczywistość. To jednak nie wiedza czyni ludzi bardziej zdolnymi do podjęcia wyzwania. Sama wiedza to za mało. Działanie sprawia, że wiedzę jesteś w stanie użyć i rozwijać w praktyce.
Z moich obserwacji wynika, że tym, co zatrzymuje skuteczniej niż brak wiedzy i umiejętności, jest wstyd. Bardzo często jest to wyimaginowana perspektywa tego, co może się wydarzyć, gdy staniesz na tej scenie. Pojawia się strach i pytanie, czy to, co powiesz, będzie dla nich interesujące. Na pewno już to kiedyś widzieli, czytali, bo to przecież oczywistość! Na pewno znasz to uczucie, będąc ekspertem w swojej specjalizacji.
To możliwe, że o tym słyszeli, ale zapewne twoja teza może być odkrywcza, bo dająca inną perspektywę. Użyteczna, bo wnosząca wartość do ich życia w miejscu, w którym są, i pozwalająca sprostać wyzwaniom, które aktualnie mają.
Nie zastanawiasz się, dlaczego nie słychać gwizdów i rozczarowań, gdy po raz kolejny w teatrze wystawia się Hamleta? Wręcz przeciwnie: czytam zachwyty nad kolejną ciekawą interpretacją czy sposobem podania treści ważnych dla odbiorców. Przecież to już było setki, a nawet tysiące razy!
Wstyd, a raczej jego wizja, może być również wynikiem wcześniejszych doświadczeń. Stanąłeś niegotowy na scenie lub wybrałeś niewłaściwą scenę czy widownię. Niesmak pozostał do dziś i przypomina o sobie zawsze wtedy, gdy myślisz o wejściu na scenę. Tym bardziej warto na nią wejść, aby stworzyć nowe wspomnienia, które zatrą te mało przyjemne.
Zawstydzać mogą cię reakcje widowni (nauczę cię, jak sobie z nimi radzić), ale równie często twoje interpretacje czyichś reakcji lub ich brak. Paradoksalnie brak reakcji może być najbardziej podatnym gruntem dla wstydu. W ogóle nie reagują, czyli pewnie im się nie podoba. Myślisz sobie: „szkoda mojego czasu i wysiłku!”. Zaczynasz karmić się tym i uaktywniać swego wewnętrznego krytyka, nie pytając innych o zdanie, a przede wszystkim nie uwzględniając faktu, że większość internautów to ogląda, a nie aktywnie się angażuje. Ogląda i często widzi, a to tworzy dobry grunt do dalszej relacji.
Twojego wewnętrznego krytyka potrafisz zupełnie samodzielnie wyćwiczyć do mistrzowskiego poziomu podcinania ci skrzydeł, automatycznego niezadowolenia z siebie oraz bezwzględnego kasowania każdego pomysłu. Często zanim w ogóle staniesz na scenie.
Dlaczego o tym piszę? Bo wstyd karmi się tajemnicą. Chcę ci powiedzieć, że masz wiele sióstr i braci, którzy czują podobnie. Ja też należę do tej rodziny! Też tak mam. Teraz może rzadziej niż jeszcze kilka lat temu, ale perspektywa publicznego wstydu paraliżuje zdecydowaną większość.
Wykorzystałeś swój limit bezpłatnych treści
Pozostałe 76% artykułu dostępne jest dla zalogowanych użytkowników portalu. Zaloguj się, wybierz plan abonamentowy albo kup dostęp do artykułu/dokumentu.